Przejdź do treści

AMPUTACJA, UTRATA NARZĄDÓW

AMPUTACJA, UTRATA NARZĄDÓW


Przyszła do mnie trzeci raz. Po pierwszej sesji udało jej się zebrać siły i finanse na drogą operacje w Dortmundzie, mocno poczuła lekarza w rozmowie telefonicznej i zdecydowała, że wybierze się do niego.
Chirurg który starał się usunąć tylko tyle ile konieczne.
Przeszla operacje usunięcia trzonu macicy.

Po naszej drugiej sesji poczuła ze chce zająć się zawodowo swoją pasją, fotografowaniem, ma już wszystko poza odwagą do założenia firmy.

Tym razem przyszła z innym tematem, jednak jak tylko zadałam jej pierwsze pytanie, poczułyśmy, że tak na prawdę chodzi o coś zupełnie innego. Pole na wstępie zaczęło mocno pracować.

Pojawiają się łzy w oczach i ścisk w gardle. Ledwo mówi:

  • Paulina, nikt mi nie wierzy ale odkąd straciłam macicę, nie czuję się kobietą. Każdy to bagatelizuje. Brak mi radości z życia. Relacja z mężem podupada, mam do niego ciągle pretensje o brak wsparcia. Nie mam siły wrócić do pracy.

Zaparzyłam nam herbatę, wychodząc do góry na pierwszym schodku, poparzyłam sobie lewą dłoń. (kobieca, żeńska strona)

Zaczynamy pracować, wchodzę w reprezentację macicy, która prowadzi mnie do babci Klientki, potem do siostry i córki Klientki.

Pojawia się 6 wątków.
Widzę poronienie Klientki, stratę dziecka babci, stosunek Klientki do siostry, stosunek Klientki do swojej mamy oraz parentyfikacje z jej córką i dziecięce pretensje do męża, które tak na prawdę kierowane są do jej mamy.

Klientka niesie to co ciężkie z siostrą, za babcie, mamę ale też i swoją starszą siostrę, która nie ma dzieci.

„Tak bardzo cie kocham, że aż pozwoliłam żeby moja macica mi to pokazała.”

Czasem trzeba coś stracić żeby mogło otworzyć się coś istotnego. Żeby można było dostrzec to co na prawdę ważne, to co domaga się uzdrowienia od lat.

„Wolałabym być jedynaczką.”
„Wydaje mi się że Straciłam macice na zawsze, tak jak straciłam ciebie siostro.”

Zarzuty do mamy: „dałaś mi za mało wsparcia, uwagi. A siostrze więcej.”

  • Robiłam siostrze na złość. Mówi.

Te same słowa kieruje do męża, dowalając mu każdego dnia.

Powtarza za mną kilka kluczowych zdań. Macicy zaczyna robić się lepiej, zyskuje więcej przestrzeni, prostuje się, robi się jasno.

Klientka Patrzy i zaczyna widzieć skąd jej choroba wyniknęła…

Po ustawieniu zaczyna doceniać męża, nie chce mu już dowalać ani chorować po to żeby się nią zaopiekował…

Widzi też to, że wiele razy, z siostrą miały tylko siebie..

Widzi jakie korzyści i straty mają obie stojąc na swoich miejscach w rodzie.

Samo wycięcie organu rzadko kiedy prowadzi do rozwiązania przyczyny problemu, która tkwi głęboko w podświadomości i w Duszy.
Temat najczęściej nadal pozostaje nierozwiązany i jest bardzo prawdopodobne, że wybije w innym miejscu w ciele, lub w którejkolwiek z dziedzin życiowych.

Wyjaśniam, że energetycznie organ pozostaje nadal. I jeśli się go przyjmie i doceni jego służbę, to chętnie będzie wspierać mocno cały organizm.

W trakcie sesji dzwoni telefon, jak myślisz kto? Jej siostra 🙂 uśmiechamy się obie.

Wychodzi lżejsza, uśmiechnięta, promienna, dziękuje i w prezencie daje mi naszyjnik z odniesieniem do czakr, który zamówiła tuż przed umówieniem się na sesję, nie wiedząc jeszcze, że mi go wręczy.


Ja straciłam nerke w wyniku sepsy, mając ponad 2 latka.
Moja babcia, mama mamy zmarła na niewydolność nerek. Przypadek?

Nie zdążyłam jej poznać, umarła na dwa miesiące przed moimi narodzinami.

Siła do przeżycia przyszła wówczas od taty, choć fizycznie nie było go wtedy przy mnie. Został w domu z moją młodszą, malutką wówczas siostrą.

Ledwo przeżyłam. Gdyby nie waleczność, mojej mamy, która wtedy obudziła się w niej ze zdwojoną mocą, wołając ją do życia i aby wyciągnąć ją z tego stanu po śmierci jej matki, nie miałabym szansy doświadczyć aktualnego życia.
Wywalczyła pozostanie ze mną w szpitalu zakaźnym (wtedy nie wolno było) i zdążyła złapać zapadatniety język, kiedy już nie oddychałam.
Byłam tak opuchnięta, że prawie nie było widać oczu i uszu. Wiele blizn mam do dziś.

Pielęgniarka zaglądała bardzo rzadko. Ale za to zdążyła skomentować przy mojej mamie
„cierp ciało jak Ci się chciało…”.

Słowa mocne i bolesne ale w pewnym sensie trafne i prawdziwe… Z poziomu świadomego, nie zbieramy na siebie ciężarów i chorób. Robimy to podświadomie.
Taka jest miłość dzieci do starszych członków rodu. Są w stanie oddać życie za kogoś kogo kochają całym sercem.

Byłam w silnym połączeniu ze zmarłą babcią i przeżyciami mamy. W głębokim ruchu do śmierci.


Tata bliskiej mi kobiety z rodziny (celowo nie podaje danych na prośbę) , miał amputowane obie nogi.

Jego ojciec został rozstrzelany podczas II wojny światowej przez Sowietów. Jego mama opowiedziała o dwa zdania za dużo sąsiadom, a Ci „życzliwie donieśli” na jej męża, w wyniku czego stracił życie..
Jego syn miał wówczas 7 lat.

Razem ze swoją Matką został wywieziony do Niemiec. Ich Dom został przywłaszczony.

W trakcie wywozu, głodowali. Syn jako mały chłopiec, znalazł kawałek nadpsutego chleba i od razu zaniósł go swojej Mamie aby mogła cokolwiek zjeść.
Ona niestety bardzo go zrugała, nie dostrzegła miłości i ryzyka podjętego przez swoje dziecko.

Zawsze mówiła, że woli wypasać krowy, zamiast zajmować się dziećmi. Była trudną matką, teściową i babcią.
W domu rodzinnym, sama będąc dzieckiem, musiała opiekować się swoim licznym młodszym rodzeństwem, co odbiło się na jej późniejszym życiu, na to jaka była wobec swoich bliskich.
Wcześnie straciła męża.
Miała za to dobre silne zdrowie, poniosła życie dalej.

Synowi ciężko było przyjąć w pełni swoją mamę do serca, w efekcie czego, w późniejszym wieku stracił obie nogi, do końca życia jeździł na wózku.
Ktoś kto pracuje z energią w polu albo z medycyną germańską i podobnymi dziedzinami, wie, że Nogi to energia połączona z matką…


Zdj. Pixabay

Paulina Kubaszek AURA STUDIO
Bioterapia, Hipnoza, Ustawienia Systemowe

TEL.: 609 644 167
E-MAIL: PAULINA.AURASTUDIO@GMAIL.COM

Zapraszam na sesje indywidualne oraz warsztaty, stacjonarnie i online.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *